niedziela, 2 maja 2010

CO MNIE WKURWIA (Odcinek 2 - Wizyta u Lekarza)

Nigdy, ale to kurwa, nigdy nic nie jest oczywiste. Jak mam pójść do lekarza to mnie szlak trafia. Chciałbym pójść, zostać zbadanym, dostać receptę, wyjść i cierpieć w samotności. Ale oczywiście życie szybko pokazuje, że nie ma tak łatwo.

Oczywiście w miarę zdrowy osobnik chodzi tam, raz, dwa razy do roku i zwykle zapomina o całej problematyczności sytuacji w miejscu zwanym przychodnią. Człowiek wychodzi z domu ok. 8.00 całkowicie nieświadomy i idzie do najbliższej przychodni zapisać się do lekarza, wierząc, że w mniej niż godzinkę załatwi, to co ma załatwić.
Wchodzę i już mnie chuj szczela, kiedy widzę tyle ludu, że nie ma gdzie nogi postawić. Próbuję rozkminiać kto był ostatni i staje w tej kilometrowej kolejce, w której 90% to oczywiście starsze babunie, które stały pewnie od piątej, byle zapisać się do swojej ukochanej pani doktór, z którą chyba więcej plotkują o tym kto się z kim chajta, a kto komu wsadza nóż w dupę, niż o prawdopodobnie „prawdziwym” powodzie wizyty, jeżeli takowy w ogóle istnieje. W końcu po kilku godzinach stania (polecam jakieś empeczy, bądź też poranną prasówkę) uda mi się doczołgać do „okienka”. Wyrazy współczucia, jeżeli zapomnicie karty, bo czeka was replay sytuacji, a panie za okienkiem to nie ma przebacz. Ale jeżeli takową posiadacie, to bierze się pierwsze wolne miejsce (gdyby to były młode, sympatyczne panie doktór, to zupełnie inna sprawa, ale życie to nie pornos i pisze troszkę inne scenariusze). A pierwsze wolne miejsce po takiej kolejce to pewnie gdzieś koło 15.00. Ale wiecie, każdy pacjent, jest wpisany co 10 minut od rana i lepiej się nie spóźnić (taaa, jasne). No to przychodzi się 10 minut wcześniej. I co? I czeka się kolejną godzinę na swoją kolej, bo oczywiście niektórym się „przedłużyło” – widać jakieś świeże newsy na osiedlu. A kiedy już wejdziesz, to wyjdziesz za 5 minut, no chyba, że przyszedłeś w troszkę innym celu.

Naprawdę, wole łykać garściami rutinoscorbin i wciągać fervex nosem, niż pójść do lekarza i znów tego doświadczać, żeby tylko dostać receptę. Acha i nie zapomnijcie o L4, bo czeka was oczywiście powtórka z rozrywki, ehh, I’m lovin’ it…

Zdrowia życzę.

1 komentarz:

  1. To w przychodni na Wosjka Polskiego w Sosnowcu przychodze do rejestracji zazwyczaj max 2 osoby przede mną, rejestruje się ide do lekarza przede mną max 2-3 osoby czasem wcale.... Jeśli juz potrzebuje L4 wracam do rejestracji wypisuje mi pani w 5-10 min a więc idąc np na 10;00 najpóźniej o 11;00 wychodze z L4!! Godzina

    Ale badania okresowe w pracy w Katowicach raz zajechalem 6;30 wyszedłem 16;05 10 GODZIN!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń