czwartek, 1 listopada 2012

CO MNIE WKURWIA (Odcinek 11 - Realistyczne Sny)

W domu impreza, przyszli znajomi rodziców. Bawią się, tańczą, piją itp. Ja miałem jednak inne plany na ten wieczór. Wychodziłem na imprezę ze znajomymi. Na spokojnie się ubrałem, otworzyłem drzwi i w momencie ich zamykania....nastąpił ogromny wybuch gazu w mieszkaniu, który spowodował, że wyrzucił mnie na kilka metrów w powietrze. Zatrzymałem się dopiero na ścianie po przeciwległej stronie korytarza.


Po dłuższej chwili, czyli po pierwszym wstrząsie tego co się właśnie wydarzyło, wstałem i spojrzałem na otwarte mieszkanie. Nie było widać nic poza ogromnym ogniem. Nastąpił we mnie pierwszy atak paniki. Bałem się wejść do środka, nie z powodu ognia, tylko z powodu tego, że znajdę tam martwe ciała rodziców. Postanowiłem, że zejdę na dół i zacznę szukać pomocy. Na dole znalazłem się po dosłownie paru sekundach, ale ratunku żadnego nie znalazłem. Złapałem więc za telefon i wybrałem numer 998.


Nie kontrolując swoich emocji wydarłem się do Pani odbierającej telefon, że potrzebna jest straż pożarna i to szybko, bo mieszkanie się pali. Kobieta odbierająca telefon, która już od początku wkurzała mnie swoim piskliwym głosikiem, chyba nie traktowała mnie poważnie. Zamiast szybko wysłać pomoc, postanowiła sprawdzać czy nie robię sobie "jaj" i pytała mnie, ile mam lat, kiedy się urodziłem, do jakiej klasy chodzę itp. Kurwa, ile lat już minęło, od kiedy szkołę skończyłem! W końcu po zebraniu najbardziej kluczowej informacji ode mnie, czyli adresu, wysłała straż. Odłożyłem telefon.


Nie potrafiłem jednak tak stać i czekać aż przyjadą, patrząc na palące się mieszkanie z rodziną w środku. Wbiegłem więc szybko do klatki, wsiadłem do windy i jechałem na moje piętro. Winda jednak zaczęła dziwnie się zachowywać, z każdym piętrem jechała coraz wolniej i wolniej, aż w połowie drogi całkowicie się zatrzymała. No tak, tego tylko kurwa brakowało, żebym się jeszcze w windzie zatrzasnął! Sytuacja wydawała się bezradna. Nic już nie mogłem zrobić i wtedy....obudził mnie sms od mamy o treści "Żyjesz? :-)".

To był sen, to był 'tylko' mocno realistyczny sen. Całe szczęście...
Ten sen miałem właśnie po imprezie, kiedy nie nocowałem u rodziców, a miałem po imprezie wrócić do domu. "Żyjesz?" - o ironio, dopiero co myślałem, że wy nie żyjecie.

Pozdrawiam,
Słodkich Snów ;)

niedziela, 6 listopada 2011

Co MNIE WKURWIA (bulik - gościnne wystąpienie)

Niechciane towarzystwo, czasem mam wam ochotę powiedzieć - wypierdalać.

wtorek, 23 sierpnia 2011

CO MNIE WKURWIA (Odcinek 10 - Szybki Szpil)

-Let's play the game.
-What game?
-A short game. I'm the ball.

piątek, 22 lipca 2011

Co MNIE WKURWIA (bulik - gościnne wystąpienie)

Gościnnie, co mnie wkurwia - ludzie.

Pierdolona hipokryzja, dwulicowość, egoizm i fałsz, nie mówiąc o zajebistym poczuciu własnej wartości z połączonym wygórowanym ego na wierzchołku wszystkich maluczkich człowieczków i ich zsumowanej samooceny. Człowiek nad człowiekami! Samolubne i prymitywne potencjalne zero, wśród normalności i skromności. Dążenie do osiągnięcia maksymalnego zadowolenia z poniżenia i wywyższenia, jak elita nad warstwą banalnego społeczeństwa. Obojętność, bo przecież jestem ważniejszy! Jebie mnie Twoje zdanie, bo mam swoje i nawet jeśli mówisz prawdę, to za nic się z nią nie zgodzę, ot co! I czy aby na pewno Cię słucham, miernoto?! Władca i Pan świata! Indywidualista? Nie sądzę. Zarozumiała i zapatrzona w siebie marna postać, za która podąża tylko cień, będący jedynym wiernym widzem tego marnego teatrzyku - "obłuda i kurestwo" czyli biografia hipokryty i fałszywego słownego onanisty. Moralna propaganda zakompleksionego weterana na skraju wewnętrznej samodestrukcji. W rzeczywistości, tak naprawdę samotny człowiek, który pogrążony jest we własnym chorym świecie, udający kogoś innego, łudzący się, że kolejna super zajebista opowieść coś zmieni. Toniesz we własnym gównie wyimaginowanych marzeń i historyjek. Człowiek egoistyczny i myślący tylko o sobie. Jesteś mi potrzebny, bo mam taką zachciankę! Nie podchodź jak mi przejdzie, będziesz zbyteczny. Zabawko i tymczasowy marny pocieszycielu, alternatywo na chwilę! Wykorzystam Cię i spierdalaj.

Ludzie, ludzie, ludzie...gdyby każde Wasze słowo było traktowane serio, mielibyśmy już dawno spływ ścieków słów i obietnic w lawinie łajna. Wkurwia mnie (bo w końcu takie jest przesłanie mojego gościnnego wystąpienia) to co Was, to czego nie lubimy, to w skutego czego myślimy sobie "błagam, przestań już pierdolić", w skutek czego chcemy uciec jak najdalej, kiedy czujemy się zażenowani z delikatnym nerwowym uśmiechem, po czym obserwujemy reakcję otoczenia na kolejną górnolotną baśń ów towarzysza. Wkurwia mnie ocenianie innych. Tak kurwa! Znasz mnie lepiej przecież. Zapomniałem, że jesteś pępkiem świata i wiesz wszystko. Osądzaj dalej, śmiało, żwawo i tanecznym krokiem podążaj w otchłań zaspokojenia wewnętrznych potrzeb. Słuchaj mnie, bo nigdy tego nie robisz, czekając tylko, aż sam będziesz miał możliwość. Spójrz na innych i czasem podaj dłoń. Bądź szczery i prawdziwy! Miej szacunek do innych i wyjdź czasem za granicę własnego "ja", bo sam sobie zagrasz hymn pożegnalny na swoim pogrzebie, przypadkowy napotkany człowieku, których wielu.

Dziękuję za gościnę, przepraszam za język i proszę o zrozumienie. Tych trzech słów też się naucz, bo z czasem będą potrzebne. I oby to nigdy nie było o Tobie, bo wówczas może być za późno by wyciągnąć Cię z tego szamba. Powodzenia.

piątek, 15 lipca 2011

CO MNIE WKURWIA (Odcinek 9 - Stereotypy)

Jakis czas temu poznałem pewną blondynkę. Owa blondynka jest kobietą o niebanalnej urodzie i nie wstydzącą się pokazać, że jest kobietą.

Jak wygląda stereotypowa reakcja facetów?
Męski punkt widzenia jest idealnie zaspokojony i ciężko, żeby facet przeszedł obok blondynki bez jakiejkolwiek reakcji. A w myślach przypadkowych przechodniów płci męskiej pojawiają się standardowe schematy typu: "Niezła dupa", "Lasencja pierwsza liga!" czy też bardziej wulgarne: "Brałbym" lub "Ruchałbym". Wychodzi więc na to, że jestemy prostakami, którzy myslą tylko tą 'drugą głową'. Męskie grono od zawsze było i będzie zwrokowcami, więc najpierw myślimy tą 'drugą głową', która najpierw akceptuje walory estetyczne, a potem dopiero wracamy do 'pierwszej głowy' i a nuż się zdarzy, że trafimy na kobietę swego życia. Więc jeżeli wierzysz w księcia z bajki, który patrząc na Ciebie najpierw pomyśli czy jesteś inteligenta, to obudź się kobieto, gdyż 'wewnętrznego piękna' poszukujemy dopiero po pierwszym zewnętrznym wrażeniu. Także lepiej tego pierwszego testu nie oblać.

Jak wygląda stereotypowa reakcja kobiet?
Kobiecy punkt widzenia na ową blondynkę jest całkowicie odwrotny od męskiego. Również pojawiają się standardowe schematy, ale jednak brzmią trochę inaczej: "pewnie pusta i głupia, co za idiotka!", "wygląda jak dziwka!", "napewno sie puszcza z każdym" lub też bez ogródek: "Kurwa!". Jak więc widać kobiety to naród zazdrosny, oceniający się wzajemnie przede wszystkim po wyglądzie i jakos dziwnym trafem, prawie zawsze bardzo negatywnym spojrzeniem. Może i uogólniam, ale jak widać wcale tak bardzo się od siebie nie różnimy.

A jaka jest prawda?
A prawda jest taka, że owa blondynka to bardzo sympatyczna osoba, niespodziewanie skromna, a na dodatek stała w uczuciach i w ogóle nie komponująca się z oboma schematami.

Wniosek?
Wniosek jest bardziej niż prosty.
Chyba lepiej jednak odrzucić pozory.

wtorek, 28 czerwca 2011

CO MNIE WKURWIA (Odcinek 8 - Wyjątkowość)

Podobno każdy człowiek rodzi się wyjątkowy. Tia, takie zwykłe pieprzenie, czy jednak jest w tym trochę racji? Mimo wszystko w to wierzę, bo tak naprawdę wszystko co w życiu osiągamy (bądź też nie) jest zależne nie tylko od włożonej w to pracy i udoskonalania, ale także od wrodzonego talentu, czy też właśnie tej wyjątkowości człowieka, no bo niby w czymś ten człowiek musi być (z założenia) wyjątkowy.

No i tutaj można wymieniać wiele przykładów. Ktoś jak nie umie prosto kreski narysować to raczej architektem nie zostanie, ktoś jak nie umie za bardzo trafić w piłkę to piłkarzem też nie zostanie. Jasne, dużo zależy od wytrwałości i poświęceniu wiele czasu nad treningiem, a wtedy a nuż może wreszcie zacznie coś wychodzić. Tylko i tak będzie niestety słabszy od tego, który urodził się z drygiem do tego i przychodzi mu to z większą łatwością.

Wniosek jest prosty, olać wszystko to, co wychodzi ci jako tako i poszukiwać tej swojej jakże zajebistej wyjątkowości, którą (z założenia) powinieneś posiadać. I w taki o to sposób trafiamy na gości, którzy potrafią polizać sobie nos językiem, czy zagrać IV symfonię Beethovena na własnych zębach. No cóż, bywa i tak.

To teraz zastanówcie się, w czym wy jesteście tacy wyjątkowi, a przy okazji postaram się opisać, co u mnie można takim mianem nazwać.

Tak naprawdę, to ja tego nie odkryłem, zwróciły mi na to uwagę osoby z którymi często przebywam i zauważyłem, że mają rzeczywiście rację. A o co chodzi? Otóż moją zgubą jest umiejętność obserwowania ludzi i otoczenia oraz wyciągania w błyskawiczny sposób wniosków praktycznie zawsze zgodnych z prawdą. Jeżeli poznaję jakąś nową osobę to chyba już nie potrafię z taką osobą normalnie rozmawiać. Co to znaczy normalnie? To znaczy bez analizy jej zachowania, osobowości i charakteru, co od razu daje mi pewien obraz kim jest ta osoba. Z wiekiem przychodzi mi to coraz łatwiej i coraz szybciej jestem w stanie ocenić, czy ta, lub ta osoba jest coś więcej warta, czy jest bajkopisarzem, chowającym swoje kompleksy, czy też osobą próbującą na siłę ukrywać swoje emocję, choć tak naprawdę z każdej strony się wylewają. Oczywiście są osoby mocno skryte, które jest ciężej rozszyfrować, ale są też osoby, z których można czytać dosłownie jak z książki, bo całą siebie ma wymalowaną na twarzy.
Ale jak już wcześniej napisałem, dla mnie osobiście to nie jest żadna wyjątkowość, a jedynie zguba. Bo o wiele bardziej wolałbym nie wiedzieć i nie widzieć tego wszystkiego, nie zastanawiać się nad tym z jaką osobą mam przyjemność i po prostu najnormalniej w świecie rozmawiać i wierzyć bezgranicznie w słowa i zachowania takiej jednostki. A tworzenie pewnego obrazu takiej osoby, od razu nakierowuje mnie na odpowiednie działania i reakcje stosowne do relacji z taką osobą. A o niebo lepiej by było traktować wszystkich na równi. Ale z drugiej strony czy naprawdę warto traktować kłamliwą mendę na równi z widocznie szczerą do bólu osobą?

No właśnie...

niedziela, 30 stycznia 2011

CO MNIE WKURWIA (Odcinek 7 - Reset)

Kiedy była ta osoba obok; kiedy miało się dobre stanowisko; kiedy czułeś, że jesteś kimś, a twoja pewność siebie wzniosła się na wyżyny; kiedy czułeś taką wewnętrzną radość i spełnienie, a osoby w około Ciebie traktowały cię z szacunkiem i można stwierdzić, że nawet z charyzmą; kiedy wydawało się, że lepiej być nie może; kiedy myślałeś, że jesteś w stanie osiągnąć wszystko i korzystałeś z życia płynącego błyskawicznym i przyjemnym tempem. Ale nagle to się skończyło i wszystko co cię uszczęśliwiało w życiu, znikło.

Nastąpił taki reset w Twoim życiu. Stan, w którym wszystko trzeba zaczynać od początku, kiedy w parę chwil tracisz dokładnie to, co dzień w dzień łechtało twoje ego, powodując, że życie stawało się prostsze. Stan, którego nie chcesz przyjąć do wiadomości, bo wciąż wydaje cię się, że jest w porządku, że nic się złego nie dzieje. Jednak z dnia na dzień odczuwasz, że nastąpił reset życia. Zamiast szczeblami kariery piąć się do góry, nagle rozpoczęła się tendencja spadkowa. Ta bliska osoba nagle staje się osobą obcą, jakby nigdy w Twoim życiu nie istniała. Chcąc nie chcąc wpływa to na Twoją osobowość, przez co pewność siebie spada poniżej zera, nie mówiąc już o tym, że stajesz się znowu jednym z wielu nijakich, niczym niewyróżniających się ludzi. Dni stają się nudne, długie i takie same, a chęć osiągnięcia jeszcze czegoś w życiu praktycznie zanikła.

Przeżyłeś to? Ja właśnie tak się czuję. Raczej nie wygląda to w różowych barwach, ale jak już mówiłem to tylko reset. Życie musi znowu nabrać rozruchu, tylko trzeba mu pomóc i umieć sobie to uświadomić. Bo kiedy już będziesz uświadomiony w jakim impasie aktualnie znajduje się twoje życie, to będziesz chciał je zmienić. Tylko zasada jest prosta, nic na siłę, bo może być jeszcze gorzej. A wrócić do poprzedniego, satysfakcjonującego stanu na pewno jest możliwe, chociaż wiesz, że będzie inaczej, ale kto wie czy nie lepiej.

Moje uświadomienie zaczęło się od napisania tego wpisu, także ja i ty wiemy co już robić. Pozostało tylko życzyć powodzenia.
Pzdr

wtorek, 7 września 2010

Siła spokoju - To już przeszłość. Ciao! :)

przepraszam. uciekam. wyindywidualizowalem sie.
www.przeroznie.blogspot.com
niech wszystko bedzie z wami! :)

p.s. Lubie miśka, lubię dalej i ciągle ;-*

wtorek, 15 czerwca 2010

CO MNIE WKURWIA (Odcinek 6 - Koleje)

Witam serdecznie. Ktoś tęsknił? Ja też nie.
Na początku chciałem powitać ponownie bulika, który jak widać jest w formie i jego ostatnie wpisy to naprawdę konkret. Teraz blog się stał takim jakim miał być i dlatego czuje się zajebiście (każdy powód jest dobry).

Dobra, a teraz szybko przemierzając czeluście nudy, przechodzę do tematu mojego wpisu. Tak naprawdę to o czym zamierzam napisać raczej mnie nie wkurwia, no, może trochę (tak naprawdę to chyba wszystko po części mnie wkurwia ;) ), raczej fascynuje, ciekawi i zastanawia. Także tytułowe koleje to...koleje losu, zbiegi okoliczności, ciąg przypadkowych zdarzeń. Mam nadzieję, że już wiecie o co mi chodzi.

Pomysł na ten wpis przyszedł mi do głowy ostatnio, kiedy sam , znów doświadczalnie wyczułem taką sytuację. Jest chyba taka filozofia oparta na doświadczaniu, także od dzisiaj możecie mnie nazywać empirystą, a co! Nie będę się zagłębiał w moją historię, bo milion jest takich na świecie, a bardziej chciałem się skupić na idei tej sytuacji. Let's go.

Czy to naprawdę możliwe, żeby małe, choćby najmniejsze możliwe sytuacje, rzeczy, które wydają ci się, że tylko w niewielkim stopniu zmieniają twój obrany tor, cokolwiek zmieniają? Jest to zajebiście możliwe. I to zmieniają wiele, tak, jakbyś miał wrażenie jakby ktoś miał opatrzność na twój los i kazał ci się tu zatrzymać, tu wejść, a tam pomóc, choć równie dobrze mogłeś pójść bezpośrednio prosto. Ale nieeee (i teraz wyobraźcie sobie kabaret Ani Mru Mru)! Coś ci kazało to zrobić, te wydawało by się drobne rzeczy, które totalnie nic nie znaczą, a przynajmniej tak ci się wydawało. A potem, dzięki tym wszystkim okolicznościom zrozumiałeś, że na końcu tej ścieżki byłoby zupełnie inaczej, niż gdybyś olał wszystko ciepłym moczem i poszedł prosto nie oglądając się za siebie.

Ale ty z niewiadomo jakich powodów, zboczyłeś na chwilę z trasy, tu pomogłeś jakiejś babci, tam z ciekawości zajrzałeś, a w jeszcze innym miejscu zatrzymałeś się na dłuższą chwile. A na końcu drogi spotyka cię pewna niespodzianka/nagroda/szczęście lub cokolwiek innego czego się nie spodziewaliście i w sekundę uświadamiacie sobie: "Kurde, a gdybym tak nie zrobił tego wcześniej..." . No właśnie, a gdybyś tego wszystkiego nie zrobił, to też by się to wydarzyło?
No kurwa nie wiem. A co myślałeś? Mogę się tylko domyślać, że pewnie nie, chociaż skąd możesz to wiedzieć. Może akurat prosta ścieżka będzie dla ciebie lepsza, niż ta pokręcona. Ta wygodniejsza okaże się dla ciebie tą idealną i z wygraną na końcu. Los chyba tak naprawdę sam was poprowadzi, tylko trzeba zwracać uwagę na drogowskazy...

I tym oto akcentem kończę moje wywody. Niech empiryzm będzie z wami.
Peace!

sobota, 29 maja 2010

CO MNIE WKURWIA (Odcinek 5 - Tarcza)

Czy warto się dystansować do ludzi i świata?

Z każdym dniem coraz bardziej się przekonuje, że naprawdę warto. I niestety zawsze doświadczam tego osobiście. A może po prostu jestem nieprzystosowany do życia w społeczeństwie...i ściąganie tarczy dystansu w moim przypadku kończy zawsze się problemami pełnymi nieporozumień i niezrozumienia.
A niby się mówi: "bądź sobą!","bądź otwarty!", tylko, że jakimś dziwnym trafem zawsze wychodzi to na gorsze, niż pozostanie obojętnym na ludzi i sytuacje. Także, niech ktoś mi powie, na chuj się w ogóle otwierać, być szczerym i krytycznym kiedy trzeba, kierować się w życiu jakimiś wytycznymi, kiedy i tak później zostaniesz uznany za krętacza, który egoistycznie dąży tylko do swoich celów i tak naprawdę w dupie ma dobro innych. I bądź tu kurwa prawdziwy.
O wiele łatwiej jest żyć przez całe życie w masce i udawać kogoś kim się nie jest, a resztę zachować dla siebie, bo w życiu i tak się to nie przyda, a tylko narobi zajebistych problemów.
Równie dobrze można po prostu zdystansować się do otaczającego świata i mieć na wszystko konkretnie wyjebane. Wtedy człowiek żyje sobie bezproblemowo i taką postawą chyba najlepiej się kierować. I to jest też powód dlaczego ten blog nazywa się tak, a nie inaczej.

No dobra, to czy jest w ogóle sens zdejmować "tarczę"?

Mimo wszystko jestem jakimś pojebanym idealistą i uważam, że zawsze jest sens. Wiele osób już przywykło do życia wbrew sobie, ukrywając swoją prawdziwą tożsamość. Może i tak jest łatwiej i lepiej. Ale czy napewno? Napewno zawsze warto spróbować być tym idealistą, ale koniec końców i tak zaczniesz mieć na wszystko wyjebane.

czwartek, 6 maja 2010

CO MNIE WKURWIA (Odcinek 4 - Mieszkanie)

Trzeba w końcu się wyrwać spod mamcinego dachu i wyjść na swoje. W końcu to jest już odpowiedni wiek na "usamodzielnienie się", jak ja zajebiście lubię to słowo, brzmi tak niby dorośle, prawie jak tekst do ojca: "Tato, jestem już mężczyzną". Dwa lata temu już nawet się udało coś wykombinować, szkoda tylko, że pół roku później trzeba było wrócić z podkulonym ogonem, bo sąsiedzi nie byli zbyt tolerancyjni względem naszego trybu życia, ale cóż, bywa.
Także nadszedł ten moment, kiedy trzeba przystąpić do próby numer 2. Ale co zwykły pracujący student może wykombinować. No jest kilka opcji.

"Kup sobie mieszkanie."


Zdanie, które w naszym cudownym kraju nad Wisłą, dla przeciętnego Polaka brzmi jak jakaś abstrakcja. Ceny za najmniejszy skrawek terenu gdzie można położyć swoje dupsko na wieczór odlatują gdzieś w kosmos i nie zanosi się, żeby wracały, ba, chyba polecą nawet dalej. I najgorsze jest to, że choćbyś nie wiadomo jak się zacharowywał w twojej ukochanej, jebanej robocie to i tak będziesz musiał wziąć kredyt, który
będziesz spłacał do końca życia i o jeden dzień dłużej. Także patrząc ze swojej perspektywy, ta opcja raczej jeszcze odpada, choć pewnie ta przejebana wizja "szczęścia" też mnie czeka.

Plusy:
-no masz kurwa swoje mieszkanie, nareszcie
-i czynsz też w miarę niski
-FREEEDOOOM!
Minusy:
-kredyt do usranej śmierci

"Wynajmij sobie mieszkanie."


Opcja, która dla studenta wygląda najbardziej racjonalnie. Szkoda tylko, że zwykle wynajmujący życzą sobie miesięcznie gdzieś tak z czterokrotność czynszu zwykłego mieszkania, a i jeszcze kaucja, która składa się z dwukrotności tej opłaty i trzeba ją dać na start. Czy nie widać kurwa, że na czole mam napis "biedny student"? Wyzysk w chuj, ale dla wolności i tak się poświęcisz. Ale jak w 3-pokojowym mieszkaniu, będziecie mieszkać w szóstkę to może wtedy wyjdzie w miarę tanio. Także z mojej perspektywy chyba najbardziej racjonalna opcja.

Plusy:
-no masz kurwa gdzie spać, nareszcie
-FREEEDOOOM!
Minusy:
-tylko, że zajebiście drogo (no chyba, że w kupie siła)

"Pierdol to. Zostań w domu"

Dokładnie, możesz mieć w dupie etapy dorosłości i dalej żyć na garnuszku, u ukochanej mamusi, która robi przepyszne obiadki, koszulki wyprasuje, a na wieczór da buziaka i przykryje kołderką, żeby ci w nocy zimno nie było. Ale równocześnie może ciągle się wydzierać: "Ścisz to! Nie jesteś tu sam" i cały czas dawać ci do zrozumienia, że "jak coś ci się nie podoba to sobie zmień".

Plusy:
-masz gdzie kłaść dupsko i nie musisz płacić (to też zależy od relacji z rodzinką)
Minusy:
-NO FREEDOOOM!

_______________________________________________

Także podsumowując, wkurwia mnie, że mieszkania są takie drogie, że wynajem mieszkania nie jest wcale taki tani i że życie w rodzinnym domku, to czasem jak przeprawa przez koszary. Każdy musi indywidualnie podjąć odpowiednią dla siebie decyzję.

pzdr

poniedziałek, 3 maja 2010

CO MNIE WKURWIA (Odcinek 3 - Telewizja)

Ilu z nas ma w domu urządzenie zwane odbiornikiem telewizyjnym? Widzę las rąk, chociaż ostatnio się dowiedziałem, że Rysiu z Klanu takiego oto instrumentu zniszczenia w domu nie posiada - w sumie się nie dziwię, kto by chciał oglądać jak gra jakiegoś idiotę i jeszcze mu za to płacą. No dobra, ja bym chciał, ale aktualnie pominę ten temat, bo lepiej zachować resztki godności.

To teraz kolejne pytanie. A ilu z was jeszcze z niego korzysta? Uuu, widzę, że z lasu pozostały tylko krzaczki. Ale nie ma się co dziwić, skoro w internecie znajdziesz informacje bardziej rzetelne, niż to co stara się nam narzucić to medium. Niestety, dla wielu telewizja ma ogromną siłę przekazu i pewnie przez to wielu zagłosuje na Jarosława K., który, o zgrozo, może jeszcze wygrać. No bo jak na każdym kanale co chwilę męczyli nas "nazwiskami" zmarłych w tragedii, że już znałeś ich na pamięć, a następnie brat bliźniak prezydenta startuje w wyborach twierdząc, że będzie kontynuował dzieło zmarłych, to normalnie gdybym nie miał mózgu pewnie sam bym na niego zagłosował "bo tak wypada".

Jeszcze ktoś pomyśli, że jak ja mogę tak pisać, bez szacunku do tragedii. Przykro mi jest, że tyle osób zginęło, ale bardziej beszczelne jest wykorzystywanie katastrofy do kampanii wyborczej, a telewizja wcześniej przez cały tydzień mocno narzuciła zdanie odbiorcom.

Tak jeszcze kontynuując ten temat, to godzinę po wypadku przełączyłem na pewien polski kanał muzyczny , a tam lady gaga tańczyła w lateksowym bikini, że tak powiem, odpłynąłem na chwilę. Wiem, że to odbiega trochę od tematu, ale chciałem się podzielić swoją radością.

Miałem coś jeszcze napisać ale jak zawsze wyszło inaczej niż planowałem. Na szybko tylko napisze, że kanał na P. ma cholernie długie reklamy i bije rekordy na rynku i to mnie wkurwia, a w tv warto oglądać sport, no i prawdziwych informacji szukajcie w internecie a nie w "medium".

Miejcie mózgi! (co wcale takie oczywiste nie jest)


a na koniec materiał wideo:

niedziela, 2 maja 2010

CO MNIE WKURWIA (Odcinek 2 - Wizyta u Lekarza)

Nigdy, ale to kurwa, nigdy nic nie jest oczywiste. Jak mam pójść do lekarza to mnie szlak trafia. Chciałbym pójść, zostać zbadanym, dostać receptę, wyjść i cierpieć w samotności. Ale oczywiście życie szybko pokazuje, że nie ma tak łatwo.

Oczywiście w miarę zdrowy osobnik chodzi tam, raz, dwa razy do roku i zwykle zapomina o całej problematyczności sytuacji w miejscu zwanym przychodnią. Człowiek wychodzi z domu ok. 8.00 całkowicie nieświadomy i idzie do najbliższej przychodni zapisać się do lekarza, wierząc, że w mniej niż godzinkę załatwi, to co ma załatwić.
Wchodzę i już mnie chuj szczela, kiedy widzę tyle ludu, że nie ma gdzie nogi postawić. Próbuję rozkminiać kto był ostatni i staje w tej kilometrowej kolejce, w której 90% to oczywiście starsze babunie, które stały pewnie od piątej, byle zapisać się do swojej ukochanej pani doktór, z którą chyba więcej plotkują o tym kto się z kim chajta, a kto komu wsadza nóż w dupę, niż o prawdopodobnie „prawdziwym” powodzie wizyty, jeżeli takowy w ogóle istnieje. W końcu po kilku godzinach stania (polecam jakieś empeczy, bądź też poranną prasówkę) uda mi się doczołgać do „okienka”. Wyrazy współczucia, jeżeli zapomnicie karty, bo czeka was replay sytuacji, a panie za okienkiem to nie ma przebacz. Ale jeżeli takową posiadacie, to bierze się pierwsze wolne miejsce (gdyby to były młode, sympatyczne panie doktór, to zupełnie inna sprawa, ale życie to nie pornos i pisze troszkę inne scenariusze). A pierwsze wolne miejsce po takiej kolejce to pewnie gdzieś koło 15.00. Ale wiecie, każdy pacjent, jest wpisany co 10 minut od rana i lepiej się nie spóźnić (taaa, jasne). No to przychodzi się 10 minut wcześniej. I co? I czeka się kolejną godzinę na swoją kolej, bo oczywiście niektórym się „przedłużyło” – widać jakieś świeże newsy na osiedlu. A kiedy już wejdziesz, to wyjdziesz za 5 minut, no chyba, że przyszedłeś w troszkę innym celu.

Naprawdę, wole łykać garściami rutinoscorbin i wciągać fervex nosem, niż pójść do lekarza i znów tego doświadczać, żeby tylko dostać receptę. Acha i nie zapomnijcie o L4, bo czeka was oczywiście powtórka z rozrywki, ehh, I’m lovin’ it…

Zdrowia życzę.

CO MNIE WKURWIA (Odcinek 1 - Ludzie i nudne rozmowy)

Co mnie wkurwia? Wszystko. Heh, najłatwiej napisać, że wszystko. Ale co zrobić jak taka prawda. Ci co mnie znają sami dobrze wiedzą, że potrafię być nieźle wkurwiający na punkcie rzeczy mnie wkurwiających. A tak szczerze to chyba najbardziej wkurwiają mnie ludzie.

Ludzie, którzy pierdzielą mi pod uchem jakieś totalnie bezsensowne bzdety do niczego mi w życiu nie przydatne i że niby mają mnie interesować. Ale udaje, że słucham, ślepie się w te oczy i jeszcze jak debil przytakuje, żeby nie wyjść na chama. A już o zgrozo trzeba słuchać (dobrze udawać, że słuchasz) kobiet, bo kiedy taka zauważy, że nie słuchałeś, to „przejebane” to mało powiedziane. A kiedy to twoja kobieta, to [foch z przytupem] i lepiej se odpuść, wyjdź z kumplami na browar, bo tej nocy zabawy nie będzie.

A często chciałbym powiedzieć takiej osobie soczyste WYPIERDALAJ! Czujecie wtedy tą ulgę, tą moc, ten power, że żyjesz. Ta, życie niestety nie jest takie wspaniałe. Skutki takiej reakcji byłyby chyba nie do obliczenia. A najprawdopodobniej byłbyś wrogiem publicznym numero uno w najbliższym otoczeniu. Ale chuj tam, miałeś przynajmniej jaja powiedzieć komuś, żeby się odpierdolił.

The New Beginning...

Po dłuższym czasie narodził się nowy projekt Michena i Bulika.
O czym będzie? Się okaże. Jak będzie? Refleksyjnie, filozoficznie?Na pewno i pewnie jeszcze więcej.
Do przeczytania.

POZDRO
zDYSTANSowani